Nigdy wczesniej nie myslalem, ze mnie to spotka. Wrecz nie wyobrazalem sobie takiej mozliwosci... ale coz, egzotyczny klimat i tropikalne mozliwosci skusily mnie, zeby zalozyc obcisly stroj batmana, pletwy zaby, rurke gazowa, okulary spawcza wraz z butla i sprawdzic jak wyglada swiat od spodu...
Do momentu, gdy siedzialem w klasie na zajeciach teoretycznych wszystko bylo cacy. Ale jak dzisiaj wyplynelismy nad zatoke, zalozylem to cale smieszne ubranko i wskoczylem po raz pierwszy do wody, przestalem byc juz taki pewny swojej decyzji. Pierwsza rzecz, to oswojenie sie z dziwnym uczuciem mozliwosci w miare swobodnego oddychania pod woda. Sporo nowych bodzcow na raz, wliczajac w to bande 30 napalonych azjatyckich turystow plywajacych w masakach i kapokach po powierzchni wokol nas. Tubylcy specjalnie dorzywiaja codzienie to frutti di mare, zeby tego typu wycieczki mialy co ogladac przy samej plazy. Obok tego oczywisce 1500dwa900 ryb o wszystkich kolorach teczy na okolo, kazda rzecz jasna chciala zostac moim przyjacielem, wiec z wiekszoscia mialem face to face. Co wiecej niektore z tych malych, merdajacych ogonkami potworow, pragnie sprawdzic, organoleptycznie czy przypadkiem ktos nie wrzucil im tym razem wiekszej porcji jedzenia :)) To tez, bez wiekszych skrupulow podplywaly do mnie, aby sprawdzic jak smakuja moje wlosy, rece, nogi, pianka i tak dalej. Zabawne uczucie interakcji z przyroda... Po pierwszym oddychaniu pod woda, najbardziej wymagajaca umiejetnoscia do nabycia okazalo sie dla mnie oproznianie maski z wody - pod woda, rzecz jasna. Troche bylo z tym zabawy, ale ze wzlegu chec przezycia dalszych przygod, postanowilem sie jednak nie utopic :))