piątek, 2 października 2009

bul bul bul... :)

W zyciu kazdego mezczyzny, nadchodzi taki moment, w ktorym musi dac nura... :)
Nigdy wczesniej nie myslalem, ze mnie to spotka. Wrecz nie wyobrazalem sobie takiej mozliwosci... ale coz, egzotyczny klimat i tropikalne mozliwosci skusily mnie, zeby zalozyc obcisly stroj batmana, pletwy zaby, rurke gazowa, okulary spawcza wraz z butla i sprawdzic jak wyglada swiat od spodu...
Do momentu, gdy siedzialem w klasie na zajeciach teoretycznych wszystko bylo cacy. Ale jak dzisiaj wyplynelismy nad zatoke, zalozylem to cale smieszne ubranko i wskoczylem po raz pierwszy do wody, przestalem byc juz taki pewny swojej decyzji. Pierwsza rzecz, to oswojenie sie z dziwnym uczuciem mozliwosci w miare swobodnego oddychania pod woda. Sporo nowych bodzcow na raz, wliczajac w to bande 30 napalonych azjatyckich turystow plywajacych w masakach i kapokach po powierzchni wokol nas. Tubylcy specjalnie dorzywiaja codzienie to frutti di mare, zeby tego typu wycieczki mialy co ogladac przy samej plazy. Obok tego oczywisce 1500dwa900 ryb o wszystkich kolorach teczy na okolo, kazda rzecz jasna chciala zostac moim przyjacielem, wiec z wiekszoscia mialem face to face. Co wiecej niektore z tych malych, merdajacych ogonkami potworow, pragnie sprawdzic, organoleptycznie czy przypadkiem ktos nie wrzucil im tym razem wiekszej porcji jedzenia :)) To tez, bez wiekszych skrupulow podplywaly do mnie, aby sprawdzic jak smakuja moje wlosy, rece, nogi, pianka i tak dalej. Zabawne uczucie interakcji z przyroda... Po pierwszym oddychaniu pod woda, najbardziej wymagajaca umiejetnoscia do nabycia okazalo sie dla mnie oproznianie maski z wody - pod woda, rzecz jasna. Troche bylo z tym zabawy, ale ze wzlegu chec przezycia dalszych przygod, postanowilem sie jednak nie utopic :))





 


 


 


 


 



 


 


 


 


 


Dzisiaj plywalismy przy brzegu, maksymalnie na 2 - 3 metrach. Jutro idziemy glebiej :)

czwartek, 1 października 2009

sobota, 26 września 2009

los fotos diabolicos :)

Nie chce nikogo denerwowac faktem, ze tu jest tak cieplo, ze nawet lezac w nocy w lozku, mozna sie spocic..., podczas gdy w PL jest szaro i robi sie zimno, ale mysle ze foty moga byc przyjemne do ogladania :)






to wspomniana knajpa na stacji shella :) 





koh san road - kolebka backpackersow


 


pierwsza noc w bangkoku - to knajpka w ktorej spotkalem pierwsza ekipe turystycznych singli :)


A TERAZ SEKCJA - jak wygladaja najtansze noclegii w tajlandii :)


 


 


bangkok, koh san road - 220 batow - ok 20 pln


 


niedaleko koh san road - 160 batow - ok 14 pln


 


co wazne, ten pokoj byl juz z oknem


 


dzien 2 w bangkoku - tankowanie na shellu :)
 





 


 


a to juz klubing z cala banda amerykano-kanadyjczyko-francuzo-niemco-australijczyko-nowozelandczykow :) pkp


 



 
 





no tak, tajlandia to rowniez mekka dla fanow vespy... tyle tego tu na ulicach, szczegolnie starych... ze mozna sie zaplakac... musze sprawdzic ile kosztuje wysylka kontenerem do polski, bo one nie moga tu duzo kosztowac... a robski oczywiscie, zamiast robic zdjecia zabytkom, swiatyniom buddy czy ladnym tajkom, robi zdjecia skuterom... lokalsi patrza na mnie ze zdzwinieniem...  :))







 
kolejny dzien w bangkoku, tym razem w towrzystwie niemki, holenderki i francuzki




 ... i relaks w indyjskiej knajpie, spedzilismy tam chyba z 3 godziny, pyyyyszznie!



w miedzy czasie poznalem tych dwoch gosci, najpierw nicka z nowej zelandii, ktory robi sobie wlasnie tatuaz, zaraz po nim alexa z anglii, ktory przyjechal tu pracowac jako instruktor nurkowania


 

 ulica wzywa...


 


tego wieczoru poznalismy przez nicka, jego znajomego taja, ktory jest jubilerem, zabral nas do swojej malej kanciapki - mieszkania ktore mialo moze 2x3 metry, tam lozka, kilka stary mebli i bizuteria - ogromne bursztyny i mase innych rzeczy - kamieni, ktory nawet nie jestem w stanie nazwac. Zapytalem nicka - od kiedy on tam mieszka, na co nick odparl - cale swoje zycie. po czym dodal mieszka w takiej dziurze, a w samej bizuterii na miejscu ma ok 50 tys euro... wydaje sie to swietnym przykladem tego, ze w zyciu do szczecia czasem nie wiele trzeba... a to byl wyjatkowo szczesliwy i zabawny czlowiek 





 


 
 
 ostatni rzut okiem na miasto



 a to juz w drodze na poludnie, nocny pociagiem, stolujemy sie w tajskim warsie :)






oczywiscie nie mogelm omieszkac sfotografowania kibli w pociagu :)
 

 pelna kultura, przed odlotem staje sie na platformie... mozna tez umyc zeby i wziac prysznic, full opcja :)


a tak wygladaly nasze apartamenty :)


 
 
sura thani - w drodze na prom
 
 
 
 
 


i meta - wyspa koh samui


 



 


 
 


 


 


dobra wracam na plaze...